We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Palmy [2019 unmastered]

by KONERA_JAKUB_LDDV

/
  • Streaming + Download

     

1.
Wir 03:07
Czuję się jakby porwał mnie wir Setek, twarzy, słów, przypałów, dobrych chwil Raz jestem mały, a raz już pełne CV Raz jestem u niej, a raz nie wiem jak stąd wyjść Raz jest serdecznie, a raz łapy całe w krwi Raz złote dziecko, a raz wyłapuje w ryj Moje przepraszam gówno warte i jej łzy Poranny stres kiedy znów mnie budzi krzyk Raz pierwsza flaszka z kolegami, nowość, synek najebany Raz o ósmej rano schlany, sam w mieszkaniu łbem rozbijam ściany Raz śmieję się ze szczęścia, raz wyję w noc Raz nie mam swojego miejsca, w sumie nie mam wciąż Raz spierdalaj, a raz chodź Raz kundel, a raz kot Raz chmury, a raz dno Raz... Proszę stop, okej? Stop Bo wiesz, coraz częściej czuję, że już dosięgnąłem sufit Tylko kurwa niski coś, cały czas się muszę kulić Poza tym panuje tutaj trochę bajzel i musiałbym coś wyrzucić Chciałbym zapakować cały ten syf w wór I utopić go w morzu tak o, plum Czuję się jakby porwał mnie wir Cały nagle iskrzy, płonie i zmienia się w dym Na dno opada pył z każdego kto w nim kiedyś był Mógłbym biec, uciekać, ale nie ma na to sił Wiatr porywa kurz, morze ślady, fale krzyk Robi się jakoś spokojnie, słyszę tylko śpiewy niks Coś przetrwało to podnoszę z piasku Cała reszta z dymem bez bisów, bez oklasków, bez toastów Dobra może jeden, potem zbastuj Co, jeszcze jeden? No żesz kurwa, dobra, masz tu To standardowo na początek oby nam się Jak nie umiałem siebie to chociaż lufę poprawię.
2.
Zgoda 03:13
Co tam, chciałeś jakieś bity? Dołożyłem do nich tekst Pewnym krokiem po chodnikach i witam się gromkim cześć Śmigam sobie Świętojańską, potem w Starowiejską skręt Ustawiony już na bucha, spóźniony jak SKM Ziomek klei DJ-set, dym mi zasnuł cały łeb Trzeba uderzyć na sklep, tam po drodze był Fresh Jakieś butle? Weź dwie, plus na drogę przecież też Do przejścia kawałek jest, tak na sucho słabo, nie? Bogol się kitra w apartament My szlifujemy promenadę Ziomek snuje jakieś plany, ja Pawłowem ścinam panny Stary stój, się nie ścigamy, one proszą ognia, spoko, mamy Zapierdalam kolejkami Nie ma AMG od starych Świrowanie z dziewczynami idzie własnymi siłami Na miejskiej popelina z JBLi ryje banię Zaraz Whisky moja żono, bo już kuc łapie gitarę Weryfikacja planów, kierunek Kandelabry Dwa razy Świeże, pozdrawiam stolicę Warmii Się miło siedzi na ogródku w takie ciepłe noce Wtem zatruwa aurę śmierdziel co tutaj dębi dwa złote Się pozbywam drobnych, zresztą wkurwiał już brzęczący portfel Telefon pika, znów petarda mi podsyła fotę Się zasiedzielim ziomku, pora wracać wreszcie Po drodze zahaczone jeszcze Desde i Śródmieście Na Zgodzie bita piona, coś to kontakt, a ja pędzę Jutro ciężki poranek, a NŻtki już wyjęte No a rano znów wkurw, w głowie wiąże się sznur Godzin osiem i pół, późny kapitalizm jak chuj Odliczanie do fajrantu Czekając na sobotę w wersji miasto.
3.
Mówię tylko czemu nie i to cały wstęp Spacer w dół Władysławem, wcześniej wjazd na Kerf Temat sukienka, czy nie za krótka (eee) Widzę koronki gdy się schyla, więc mówię, że nie Na później wina z wysokości łydki Na teraz dwie małpki o smaku wiśni Ona mówi, że ma w domu jeszcze whisky Całkiem przypadkiem gdzieś tu mieszka w okolicy Odpala slima kiedy pytam o to czy sama Mówi, że sam to sprawdzę, ale najpierw plaża Nie ma dziś stanika, czy to nie przeszkadza Teraz może w koncentracji, ale tak to bajla Gapię się na fale, ona gada coś o RODO Dogaszam peta, ona narzeka, że chłodno Dopijam co tam miałem, ona mówi chodź stąd W tym momencie został odpalony lont Na adresie sadzam ją na blacie Wino piję prosto z niej, tu nie potrzeba lampek Ona pyta czy królowe gdzieś tak miały dawniej Ściąga bucha i dociska moją głowę bardziej Nie zagłusza tego D'Angelo ani Maxwell Nie zagłusza sąsiad, który napierdala w ścianę Gryzie pięść, bo to nie jęki, to już kurwa wrzask jest Ciemno przed oczami, a za oknem coraz jaśniej Wiedzie mnie do wyra, ale tak szybko nie zaśnie Otwieram oczy, łapię ostrość, ona jeszcze śpi Ubieram się po cichu i zamykam drzwi Nie czas na walk of shame, bo to nie szpula chamie Się obudzi głodna, będę czekał ze śniadaniem Świeżo wyciskane pomarańcze i limonka Dorzucam też maliny, bo będą matchować Liść mięty, lód, lekko gazowana woda W lodówie chłodzę cydr jak będzie chciała kontrować Satynowy szlafrok, a pod spodem nic Przez ten widok zapomniałem, że chciałem już iść Satyna opada kiedy buja się pod prysznic Mówię tylko czemu nie, skądś wyciągnę dwie godzinki.
4.
Bal 04:27
Stanął czas Który to już raz kiedy jedynym ratunkiem wydaje się gaz? Chciałeś - masz Pełny łeb, puste ściany, recha w butli, przecież wezmę to na haust Męczy skwar Rachunek sumienia daje tu dodatni bilans, mimo wszystko mrozi strach Na klatce gwar Spięty wyczekuję dzwonka, paranoja daje znów o sobie znać Kurwa, nie chciałem tak zaczynać dnia Wszystkie nauki znów w las, jak krew w piach Miało być spoko, a od rana już na koncie dwa Telefon milczy, ja podskórnie znów wyczuwam kwas A jak zadzwoni to nie słyszę, taki system mam Może gdzieś wyjdę, chociaż pewnie mnie zabije żar Czapa na głowie grzeje, przez to jakoś siły brak Kapitulacja, w tył zwrot, na kanapę, siad Próbuję pisać, ale znowu mi wychodzi chłam Ile można męczyć to samo skanowanie dna I życie w cieniu co na szaro mi maluje świat Trochę słońca wyszło i pierdolę, już nie wracam tam I tylko nawyk do drapania tych prastarych ran Wraca jak poltergeist, coś jak błąd w DNA Damage control, no niby wszystko gra Kurwa, mój kolejny dzień znów zaczyna bal Budzę się i ciemno, szkurw... jest po dziewiątej Telefon jak strobo przypomina, że jest piątek Ziomek przypomina, że zaklepał gdzieś tam lożę Są tam już na miejscu wraz ze śmiesznym papierosem Nie ma nawet takiej opcji, nigdzie nie wychodzę Długi ciepły prysznic, jakaś szama, BoJack Horseman W lodówce mój człowiek William Peel Wierny sidekick w walce o spokojne sny Złotówa pyta dokąd gdy zamykam drzwi Silna wola? Raczej mocno niepoważny typ Cały dzień na czczo latam, czas na unhappy meal Pan wyrzuci mnie przy Maku obok OBC no O B C, zrozumiał? Chuj go wie Ziomek ponagla, bo na miejscu skumał takie dwie Nagle w głowie sam zaczął się układać plan Kurwa, mój kolejny dzień znów zamyka bal.
5.
Ej to ja klasowy klaun Spec od spierdolonych szans Spec od zadawania ran Typ od życia ponad stan Wszelkich lewych akcji fan Na sumieniu w chuj plam Na rozsądek perm ban Styl rasowy kurwa cham Jak pytają no to kłam Tylko tak unikniesz kar Krzyku w co ty kurwa grasz Nie ominiesz, chuja pal Życia paru młodych dam Ciemna karta, czasu żal Najebany ślę spam Śpisz? Bo tak se siedzę sam A może jestem zbyt surowy Łażenie po historii może tylko mieszać w głowie Już nie kacówa i nie wieczne łowy Dni, których nie było, ciągły posmak goudy Chlanie chuj wie gdzie, potem powroty Zostawiony u złotówy telefony I tak nie naprawię naodpierdalanej trzody Self-destruction derby, maratony i zawody Jak kundel goniony z kąta w kąt Było z kilkanaście mieszkań, ale żadne z nich to dom W każdym zaliczany zgon Raz prawie dosłownie, ale już, już, jebać to Coraz węższy przyjaciół krąg Który to już bezsensownie podpalony most Dzwonią, kurwa czego oni znowu chcą? Nie, nie wyjdę, nie podjadę, nie odbieram, wszyscy won Tryb samolotowy: on Jeszcze tylko dziad z plackiem z Dominos Colę se polewam w szkło Jeszcze tylko skruszyć i zawinąć Nie odpalam Netflix, coś napisać wreszcie muszę Się pierdolę z tym jak matka z łobuzem FOMO nie pomaga, zresztą kurwa i tak nikt nie czeka Zamiast grzebać w bani się przenoszę do Dobrego miejsca.
6.
Palmy 04:32
Lemon ice tea, czerwone najki Potem hiszpański, jeszcze wcześnie, może wpadnij Może za dwa dni, bo nie ma matki Znasz adres, trafisz, parter, lewa stron klatki Wizje jak z bajki, co to będzie jak wreszcie będziemy starsi Może pod palmy, tylko skąd skołować hajsy? Bo póki co to znamy tutaj wszystkie parki, ale to na razie starczy Jak ma być pite no to weź z dwa Heinekeny Od starych wzięta fura no to koka, ale kola cherry Wreszcie są lejce to wieczorem jestem i jedziemy Koniec sierpnia, Sosno, puppy love i żyjemy Trochę materiał na opowiadanie dla Kundery Śmieszne miłości, żart, zdradzone testamenty Życie jest gdzie indziej, ale tu żyjemy W JPGach i MP3 skitranych gdzieś w dysk zewnętrzny Albo weź se jeszcze puść Slowdive na shuffle z The Cure Dorzuć w gratis parę luf Byle tylko przestać czuć Zachowałeś się jak gnój Rozumu to w tobie nul Tak mi śpiewa chór Odcinka o dwudziestej, w sumie spoko, to się zdarza Tylko była lipa, no bo to była jej osiemnastka Pobudka w domu matka płacze, mnie nosi z wkurwienia Początek września, ciepło, ale coraz więcej cienia Wieczory bez kontaktu po mordowniach, gdzieś w piwnicy Hajs z letniej tyry w przelew, a kto by to kurwa liczył Nie, dzisiaj nie wpadnę, ona już tylko milczy Mrok nie zapada od razu, długo myślisz, że coś widzisz I wreszcie ma te palmy, z tym, że widzę je z JPGów I ja mam kurwa palmę i ocean SMSów bez odzewu Człowiek spam, człowiek błazen Winny cały pierdolony świat, bo we mnie winy przecież żadnej 13 till infinity Otwórz butlę, a pojawię się jak tamten z żartu dżin Dobra, chyba wreszcie pora wypierdolić tamten dysk To ostatnie zdanie na ten temat, dopijam i git Albo weź se jeszcze puść Slowdive na shuffle z The Cure Dorzuć w gratis parę luf Byle tylko przestać czuć Zachowałeś się jak gnój Rozumu to w tobie nul Tak mi śpiewa chór.
7.
Wydra 02:01
Wiem, wiem, wiem Słomiany zapał to moja domena Nie odpisuję i rzadko odbieram Jakaś pierdoła i już chuj mnie strzela Ale kurwa chciałem być blisko Chciałem mieć w pokoju kwiaty Raz w życiu zapomnieć jaki jestem gówno warty Po raz pierwszy być dla kogoś pierwszym wyborem Ja pierdolę, skąd się wzięła flaszka na stole? Wiem, wiem, wiem Może zniknąłem jeden raz za dużo W złym miejscu szukałem schronienia przed burzą A może znów mylę tu skruchę z obłudą Ale kurwa chciałem w końcu jakieś miejsce nazwać domem Ramiona by się ukryć kiedy pęka w skroniach Usta co powiedzą, że to nie jest koniec Powód, by rzucić to wszystko w chuj i biec do niej Okej, może popłynąłem tu z frazesami.
8.
Czary mary 03:40
(jak powiedział klasyk) Noc młoda, lato w pełni I nagle widzę, siedzi sama, cała w czerni Codziennie to nie piję, ale dzisiaj jest okazja Taki tam awansik, niby nic, a saldo wzrasta Wiesz, wolałbym coś z czego będzie jakaś frajda Nie życie w PDFie, półtora megabajta Teraz trochę piszę, coś tam dłubię se w muzyce Może na peta, mały spacer, będzie ciszej Wkurwia mnie na blokach galeria pastelozy Wkurwia fatyczna gadka zamiast normalnej rozmowy Okulary jak z Top Gun i pierdolenie coacha Wkurwia korpomowa i dieta pudełkowa A koi to mnie Myśliwski, czasem zielone listki Te w Dalmacji na forsycji i te wbite aż po gwizdki Albo jak za oknem pada i się kitram w kazamatach Rozjebany jak na liściu żaba słucham sobie Verocaia Czary mary, gadam bajki Działa? Stary, gryzą wargi Dla mnie sport, a potem skargi Miałeś dać znać, weź ogarnij Ja przecież tylko gadam Nie wyglądam to nadrabiam Głos ponoć trochę jak z radia Puszczę ci jak kiedyś nagram R&B słucham serio Raz Gogol, raz bordello Z kawki się uwalniam ściemą Grypa (w lipcu?), plus mam remont? Nie no z tobą nawet jeśli bym chciał, to gdzież bym śmiał Taka ciepła noc, plaża i ty, tak widzę raj Morza szum, lekki rausz i twój śmiech i robię wow Robię screen shot w myślach, bo takie chwile to skarb Wracać czas, ziomek tu wydzwania, Negroni wjeżdża na blat Zniknąłem jak kamfora, a tam czeka cały skład Jutro? Jutro to już plan jest Ale napisz kiedyś może jakiś czas wynajdę Czary mary, gadam bajki Działa? Stary, gryzą wargi Dla mnie sport, a potem skargi Miałeś dać znać, weź ogarnij.

about

[unmastered]

credits

released April 5, 2019

license

tags

about

KONERA_JAKUB_LDDV Gdynia, Poland

contact / help

Contact KONERA_JAKUB_LDDV

Streaming and
Download help

Report this album or account

If you like KONERA_JAKUB_LDDV, you may also like: